Blog

W Polskiej fantastyce rzadko można natrafić na coś absolutnie śmiesznego. Zupełnie jakby dobry humor i uśmiech nie szły w parze z naszymi przekonaniami. Im więcej świeżo wychodzącej prozy czytam, tym bardziej jestem przekonana, że poczucie humoru w narodzie zanika. Oczywiście sama potrafię wymienić kilku pisarzy, którzy mają na swoim koncie stricte dowcipne tytuły: Jacek Piekara za nim popadł w "inkwizytorską depresję" stworzył "Arivalda z Wybrzeża", Ewa Białołęcka nim zniknęła, popełniła majtkoworóżową "Różę Selerbergu", Marta Kisiel stopniowo rozbudowuje kisielverse (albo kiśloverse - pisownia zależna od humoru) z aniołami, Lichotką i r...